Bursztynowa komnata w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym?

Poszukiwania Bursztynowej Komnaty, czy Złotego Pociągu nawet 75 lat po wojnie rozpalają wyobraźnię. Wielu ludzi szuka zaginionych skarbów, zrabowanych w czasie II wojny światowej przez Niemców i pod koniec wojny dobrze ukrytych. Dostępne archiwa zostały spenetrowane, coraz mniej świadków żyje, a poszukiwacze nadal liczą na spektakularne znaleziska. Nieodkryte nazistowskie niemieckie depozyty z pewnością nadal istnieją, ale czy zostaną znalezione? Złoto Wrocławia i Bursztynowa Komnata to największe zagadki, ale również najbardziej nośne marketingowo. Turystyka wielu regionów zyskała na rozgłosie związanym z poszukiwaniami skarbów zrabowanych przez Niemców. Bursztynowa komnata odnaleziona – to taki clickbaitowy tytuł wielu artykułów w internecie. Bursztynowa Komnata w Mamerkch, na zamku Książ, na dnie Bałtyku w zatopionym statku, w Niemodlinie. A gdzie Niemcy ukrywali skarby? Przede wszystkim w podziemiach – w podziemiach zamków, w starych kopalniach, w podziemnych bunkrach w tym także w podziemiach fortyfikacji Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, co jest udokumentowane.

W podziemiach Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego

Skarby kultury w MRU

W tym artykule przedstawimy garść faktów, ale również hipotez i legend dotyczących skarbów ukrytychw MRU, w tym Bursztynowej Komnaty, która jakoby miała również zostać ukryta w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym.

Skarby rabowane przez Niemców w okupowanej Polsce były rzeczywiście przechowywane w podziemiach MRU i zostały odnalezione przez Rosjan w 1945 roku. Jednak wielu poszukiwaczy uważa, że rosyjskie oddziały „trofiejne” nie odnalazły wszystkich skrytek, a głęboko w podziemiach Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego wciąż wciąż jest wiele niespenetrowanych miejsc. Czy rzeczywiście w podziemiach MRU mogła zostać ukryta Bursztynowa Komnata?

PanzerWerk
PanzerWerk

Budowa MRU

Po decyzji Hitlera z 1938 o wstrzymaniu budowy umocnień na łuku Warta-Odra, prace budowlane straciły swoje tempo, ale nie zostały całkowicie wstrzymane. Hitler, co prawda, stracił zainteresowanie umocnionym frontem w okolicach Międzyrzecza, ale zezwolił na doprowadzenie rozpoczętych schronów do stanu gotowości bojowej. Niemniej już po wybuchu wojny część urządzeń i wyposażenia wywieziono na Wał Atlantycki. Na wschodzie wojna była daleko w Rosji, a fortyfikacje MRU w tym momencie wydawały się zbędne. Pod ziemią zostało wiele nieukończonych korytarzy i komór, które w razie potrzeby nie byłyby wykorzystane do obrony. Jest też wiele zamurowanych odnóg do planowanych korytarzy, a te rozpalają wyobraźnię poszukiwaczy skarbów i oczywiście Bursztynowej Komnaty.

Klatka schodowa do podziemi MRU

Depozyty w MRU

O podziemiach przypomniano sobie w 1942 roku, kiedy trzeba było ukryć eksponaty Kaiser Friedrich Museum z Poznania przed możliwym zniszczeniem w czasie bombardowania. W latach dwudziestolecia międzywojennego było to Muzeum Wielkopolskie, w czasie wojny wróciło do dawnej nazwy (dzisiaj Muzeum Narodowe). Zgromadzono w nim eksponaty muzealne i dobra kultury zrabowane w Wielkopolsce. Kierował niem doktor Siegfried Rühle, który dowiedział się o podziemnych fortyfikacjach, które wówczas wydawały się bezużyteczne do celów militarnych. Rühle zdołał załatwić przeznaczenie niektórych podziemnych komór na magazyny dzieł sztuki i dóbr kultury zgromadzonych w Poznaniu. Wspólnie z kierownictwem placówki Festungs Dienststelle w Zielenzig (Sulęcin) zarządzającej schronami ustalono miejsce przechowywania skarbów kultury oraz procedury transportu i składowania. Pierwsze transporty trafiły do MRU na początku września 1942 roku. Skrzynie ze skarbami transportowano z Poznania do Wysokiej (Hochwalde) samochodami, wprost pod rampę niedaleko obozu Lager Nord Hochwalde, koło wjazdu A64 do podziemi fortyfikacji MRU. W miejscu rampy rok później zbudowano halę produkcyjną na potrzeby fabryki lotniczej.

Zakratowany wjazd A64 - do systemu podziemnego MRU
Zakratowany wjazd A64 – do systemu podziemnego MRU

Transport skarbów do MRU

Na rampie skrzynie przeładowywano na wagony kolejki wąskotorowej, ciągnięte przez lokomotywę akumulatorową kilka kilometrów wgłąb podziemi. Magazyny urządzono w komorach amunicyjnych nieukończonej baterii pancernej nr 5 (PzB 5), dzisiaj podzielibyśmy, że w pętli Boryszyńskiej. Eksponaty muzealne były nadzorowane przez specjalnie wyznaczonego pracownika, wyposażonego w rower. Bateria pancerna nr 5 była nieukończona, więc zapewne nieobsadzona. Prawdopodobne jest, że nie ogrzewano pomieszczeń, ani ich nie wentylowano. W grudniu 1942 roku wykryto zbytnie zawilgocenie w jednej z komór, więc zagrożone obrazy oczyszczono i przeniesiono do innej komory. Oprócz zbiorów muzealnych do podziemi fortyfikacji międzyrzeckich trafiły również zbiory z Reichsarchiv Posen. Z czasem w komorach amunicyjnych zamienionych na magazyny zamontowano drzwi i grzejniki elektryczne. W 1943 roku kontynuowano przewożenie dzieł sztuki z muzeum cesarskiego z Poznania, do podziemnych magazynów w MRU trafiły również zbiory z muzeów łódzkich oraz skarby z katedry w Poznaniu lub Gniezna. Magazyny te odkryli żołnierze radzieccy z grup poszukiwawczych tuz po przejściu frontu i wszystko wywieźli. Major Sidorow z oddziału trofiejnego odnalazł trzy komory z dziełami sztuki i archiwaliami z Poznania. Ponad 500 skrzyń zostało załadowanych na wagony na stacji w Toporowie i wywiezionych do Moskwy. Sidorow podawał, że wejścia do ukrytych magazynów musieli wysadzać dynamitem. Tymczasem Rühle wspominał o konieczności zamontowania drewnianych drzwi do komór depozytowych. Druga niejasność jest tak, że Rosjanie odkryli 3 komory, a dyrektor Rühle pisał o co najmniej czterech komorach. Ta czwarta komora i kolejne do dzisiaj nie zostały odkryte.

Podziemne pomieszczenia w MRU
Podziemne pomieszczenia w MRU

Dość szybko okazało się, że pierwotnie wyznaczone pomieszczenia nie wystarczą do przechowania wszystkich dzieł sztuki. Dlatego dyrektor Rühle z Kaiser Friedrich Museum z Poznania wystąpili o udostępnienie komór Panzerwerku 701 z grupy warownej Körner, na południe od Staropola (Starpel) i otrzymali tam do dyspozycji kilka komór. Trafiło tam również część zbiorów katedry gnieźnieńskiej i poznańskiego Landesamt für Vorgeschichte, czyli Urzędu Krajowego do spraw Prehistorii. PanzerWerk 701 był obsadzony przez załogę, a więc ogrzewany, wentylowany i dobrze chroniony. Sęk w tym, że według dzisiejszej wiedzy jest to obiekt jednokondygnacyjny i warunkach wojennych nie za bardzo jest tam miejsce na przechowywanie depozytów. Chyba, że pod Panzerwerkiem albo w obok były podziemne schrony magazynowe, które oddano do dyspozycji muzealników. Wejścia do nich mogły zostać zasypane po wysadzeniu PzW 701. Z drugiej strony obsada PzW 701 w tym czasie z pewnością była niepełna i można było wygospodarować kilka pomieszczeń na magazyny dzieł sztuki. Wydaje się to bardziej prawdopodobne, ponieważ archiwalia i obrazy nie mogłyby być przechowywane w warunkach dużej wilgotności, o czym Niemcy już się przekonali. A podziemia? Przecież w praktyce każdy schron w MRU można uznać za podziemny.

Podziemne korytarze MRU

Wywózka skarbów z MRU

W 1944 roku sytuacja militarna III Rzeszy Niemieckiej pogorszyła się, a Hitler przypomniał sobie o fortyfikacjach, w tym także międzyrzeckich. W marcu 1944 roku Hitler wydał rozkaz przygotowani fortyfikacji do działań bojowych. W kwietniu 1944 roku wydano decyzje o wstrzymaniu przyjmowania transportów dział sztuki i archiwaliów do MRU. W lipcu 1944 roku podjęto decyzję o wznowieniu budowy fortyfikacji FFOWB. We wrześniu 1944 roku podjęto decyzję o ewakuacji zbiorów muzealnych z fortyfikacji międzyrzeckich do wyrobisk kopalni soli Garsleben w głębi Niemiec.

Najpierw wysłano zbiory z komór w PzW 701, który miał zostać obsadzony pełną załogą i przygotowany do walk. Systematycznie do końca września 1944 roku do stycznia 1945 roku wywieziono znaczną część dóbr kultury i archiwaliów zgromadzonych w podziemiach MRU. Część jednak została w dotychczasowych magazynach w podziemiach głównego systemu w PzB nr 5, a część prawdopodobnie ukryto w innych miejscach. Być może zbiory zostały ukryte w zamaskowanych komorach w pętli Boryszyńskiej albo gdzieś w północnej części systemu podziemnego. Nie ma na to śladów w dokumentach, a żadnego depozytu nie odnaleziono. Z drugiej strony źródła radzieckie wskazują na odnalezienie komór ze skarbami, do których trzeba było przebijać się za pomocą dynamitu przez ściany z betonu. Rosjanie obliczyli głębokość na ponad 45 metrów, co wskazuje na rejon Grupy Warownej Lutzow. O ile oczywiście oficerowie radzieccy nie pomylili się. Na mapach publikowanych również w Polskich wydawnictwach, wg stanu na 1939 zaznaczono poternę odchodzącą za dworcem Otto w przeciwną stronę niż PzW 736 do planowanego schronu baterii pancernej nr 7. Na nowszych planach tej poterny nie ma, więc może to jest jakaś wskazówka?

Gdzie jest Bursztynowa komnata?

A co wspólnego ma Bursztynowa Komnata z Międzyrzeckim Rejonem Umocnionym? Bursztynowa Komnata to dar króla Prus Fryderyka I dla cara Rosji Piotra I. Wartość kopii Bursztynowej Komnaty to 11 mln dolarów, wartość oryginału jest wielokrotnie wieksza, Bursztynowa Komnata jest po prostu bezcenna. W połowie XVIII wieku Bursztynową Komnatę przeniesiono do Carskiego Sioła skąd w 1941 roku zrabowali ją Niemcy. Zdemontowaną Bursztynową Komnatę Niemcy przewieźli do Królewca (Königsberg) do dawnego zamku krzyżackiego. W styczniu 1945 z Królewca (Königsberg ) przez Poznań do stacji kolejowej Paradies (Gościkowo) położonej kilka kilometrów na wschód od linii umocnień MRU przyjechał konwój ze skrzyniami oznaczanymi nazwą Königsberg. Skrzynie załadowano na wagony i wysłano w głąb Niemiec. Są pewne ślady wskazujące, że były tam wyroby z bursztynu, ale czy była to Bursztynowa Komnata? Nie wiadomo. Być może Bursztynowa komnata trafiła do kopalni Garsleben, tak jak inne skarby złożone w podziemiach MRU. Po zajęciu miejscowości i kopalni Amerykanie zaczęli penetrować zgromadzone tam skarby. Przed przekazaniem Anglikom terenu kopalni wybuchł tam tajemniczy pożar, a spis depozytów zaginął. Anglicy zastali wiele skrzyń otwartych lub naruszonych. Nie wiadomo więc co dokładnie Amerykanie stamtąd wywieźli.

Paradyż, Kursko, Stary Dworek – transporty skarbów?

Załadunek skrzyń do wagonów na stacji Paradies wspomniany jest w notatkach pracowników muzeum. Natomiast są przypuszczenia, że na stacji Paradies w grudniu 1944 roku zatrzymał się pociąg ze skarbami, skrzynie z napisem Königsberg przeładowano na samochody i przewieziono do podziemi MRU. Wspominał o tym jeden z pracowników przymusowych, ale nie jest to informacja pewna. Dwie sprzeczne historie? Niekoniecznie, ponieważ relacje wspominają o pociągach, które zatrzymywały się na stacji Paradies już w 1944 roku. Wyładowywano z nich skrzynie i transportowano je do podziemi MRU. Podobne transporty zatrzymywały się w 1944 roku na stacji Kursko, gdzie przed wojną zbudowano dużą bazę materiałową na potrzeby budowy MRU, z magazynami, rampami i suwnicami. Wieś Kursko z powodu budowy umocnień została wysiedlona, więc można tam było skrycie wybudować również podziemne magazyny. Być może nadal tam są. Podobne relacje dotyczą podziemnych magazynów ulokowanych w okolicach Starego Dworku, do którego wożono skrzynie ze stacji kolejowej Semmritz (Zemsko). Być może chodziło o podziemia grupy warownej Ludendorff, które są ok 2 km od Starego Dworku. Wspólne punkty tych wszystkich opowieści są takie, że Niemcy robili z tego tajemnicę, bezwzględnie nakazywali mieszkańcom wsi pozostawanie w domach, a skrzynie transportowano samochodami lub furmankami. Jeśli były to furmanki, w pewnym momencie były przejmowane przez żołnierzy, aby cywili nie znali lokalizacji miejsca docelowego. Co mogło być w tych skrzyniach? Mogły być muzealne skarby lub archiwalia, ale równie dobrze mogła to być amunicja lub inne zaopatrzenie do PanzerWerków, które w tym czasie przygotowywano do walki.

MRU pod ziemią
MRU pod ziemią

Transporty skrzyń do MRU pod koniec stycznia

Na przełomie stycznia i lutego wydarzyła się ciekawa historia. Przez Wysoką do Kęszycy Leśnej (Regenwurmlager) przyjechał konwój ciężarówek ze skrzyniami z cenną zawartością. Transport nie umknął uwadze mieszkańców Wysokiej, bo pomylił drogę i wjechał na półwysep. Zawrócenie transportu trochę potrwało, więc było małe zamieszanie. Robotników przymusowych z okolicznych obozów oraz mieszkańców Wysokiej zamknięto na kilka dni w garażach koszar Regenswurmlager, robotników z fabryki części lotniczych zamknięto w podziemiach MRU w okolicach pętli Boryszyńskiej. Przed opuszczeniem podziemi pętli Boryszńskiej słyszeli odgłosy dużego wybuchu. Czy te kilka dni bez świadków były potrzebne Niemcom do ukrycia skarbu? W takim razie gdzie? Nie w pętli Boryszyńskiej, bo tam zgromadzono jeńców. Być może w okolicach dworca Otto, gdzie planowano budowę jednej z baterii pancernych (PzB nr 7). Możliwe, że wykonano część podziemnych potern dla tej baterii i tam złożono depozyt? Tylko maskowanie wybuchem w tym przypadku to za mało, bo widok zawalonego wyrobiska to czytelna wskazów co do kierunku poszukiwań. Ale 2-3 dni wystarczą, aby lepiej zamaskować ukryte magazyny. Czy wtedy właśnie w podziemiach Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego została ukryta Bursztynowa Komnata?

Są jeszcze inne hipotezy dotyczące ukrytych magazynów w podziemiach MRU. Do niektórych doklejana jest Bursztynowa komnata, ale uznajmy to raczej za zabieg mający wywołać sensację. Jak chociażby podziemne zbiorniki pod betonowymi kopułami niedaleko Pniewa uznawanymi przez niektórych za obiekty pozoracyjne, przez innych za artyleryjskie punkty obserwacyjne w miejscu niedkończonych PanzerWerków.

Kopalnia węgla brunatnego koło Kęszycy

Koło Kęszycy funkcjonowała kopalnia węgla brunatnego wydobywanego na głębokości 30-40 metrów, czynna do 1926 roku i elektrownia czynna do 1938 roku. Elektrownię zburzono w 1938 w związku z budową MRU, którego podziemia budowano w pobliżu kopalni. Według Pomorskiego Klubu Eksploracyjnego wyrobiska kopalni mają kilka kilometrów długości, z których zbadano 1,5 km, kolejne 3 km zlokalizowano za pomocą badań elektrooporowych. Najbliżej wyrobisk kopalni znajdują się Panzerwerki 732 oraz 736, gdzie wyrobiska zbliżają się na ok 250 metrów do obiektów podziemnych MRU. Korytarz z dworca Bertha za odgałęzieniem na PzW 732 miał prowadzić do projektowanych PzW 734 i 735 bliżej kopalni, ale jest zamurowany i zalany wodą do pasa. Wg Pomorskiego Klubu Eksploracyjnego trzy poterny kopalni biegną w kierunku podziemnego systemu MRU i od pewnego momentu na podobnej głębokości. Dotarcie bliżej podziemi MRU od strony kopalni było niemożliwe ze względu na zawały. Niestety nie ma śladów wewnątrz systemu MRU, aby zbudowano połączenie potern fortyfikacji z wyrobiskami kopalni. Być może my tych śladów nie dostrzegamy, być może takowe połączenie dopiero planowano. To oczywiście tylko hipotezy, tak jak ta, że w wyrobiskach kopalni złożono depozyty muzealne lub archiwalne, o których wspomniałem wcześniej. Wyrobiska po kopalni nie mają kontrolowanej temperatury i wilgotności, więc nie wszystko da się tam przechować. Złoto, srebro, kamienie szlachetne z pewnością tak. Bursztyn też. Nie mamy wglądu w plany kopalni zbadanej przez Pomorski Klub Eksploracyjny, ani żadnych zdjęć, więc nie mamy nawet cienia szansy na weryfikację. Elektrownia została zlikwidowana w 1938 roku w związku z budową MRU.

Zalany koytarza za PzW 732
Zalany korytarz do planowanego PzW 734 i 735

Kolejna zagadka to tunele (poterny) budowane w czasie wojny w 1943 roku na zachodnim brzegu jeziora Paklicko Małe naprzeciw miejscowości Wysoka. Świadkowie wspominają o dużych robotach ziemnych, ale niewiele o nich wiadomo. Roboty odbywały się za wysokim ogrodzeniem, osoby postronne nie miały pojęcia co się buduje poza przeświadczeniem, że budowano pod ziemią. Do czego miały służyć podziemne budowle? Jako skrytka? Tego się już raczej nie dowiemy. Dzisiaj nie ma śladu po tych budowlach. Natomiast na wschodnim brzegu jeziora Paklicko Małe zachowały się tunele znane jako „podkowa” i klasyfikowane jako schron przeciwlotniczy. Ten schron wybudowano tuż obok obozu pracy robotników przymusowych, wcześniej wykorzystywanego jako obóz RAD. Jak widać ktoś przebijał się przez ściany oddzielające pomieszczenia, ale raczej niczego nie odkrył. Gdyby były tu ukryte pomieszczenie, pewnie zamaskowano by je betonową ścianą. A do rozkucia takiej ściany trzeba lepszych narzędzi i większej motywacji. Schron jest zaledwie kilka metrów pod ziemią, nad jeziorem, więc wydaje się, że to kiepskie miejsce na schowek. Chociaż… schron przeciwlotniczy dla obozu pracy, czy to RAD, czy robotników przymusowych, to raczej rzadkość.

Grupa warowna Ludendorff

Kolejny obiekt, w którym mogły być przechowywane depozyty to Grupa Warowna Ludendorff. To kilka schronów na Lisiej Górze w zakolu Obry, połączonych podziemnymi korytarzami. Już w 1944 roku Niemcy przewozili tam skrzynie wyładowane na pobliskiej stacji Popowo. Robotnik przymusowy, Polak, skierowany do pracy przymusowej w Starym Dworku również wspominał, że pod koniec wojny Niemcy zwozili tam skrzynie. Na mieszkańców wsi nałożono zakaz wychodzenia z domu i zasłaniania okien, co oczywiście rodziło spekulacje na temat zawartości skrzyń. Grupa warowna była zaciekle broniona przez kilka dni, a przed ucieczką na zachód Niemcy wysadzili schrony. Kilkanaście lat temu poszukiwania prowadziła tam grupa z Niemiec, więc być może mieli jakieś informacje z własnych archiwów. Władze cofnęły pozwolenie na poszukiwania i nie wiadomo do czego Niemcy się dokopali. WerkGruppe Ludendorff jest bardzo zniszczona, również podziemia. Nie wiadomo, czy radzieckie grupy poszukiwacze badały ten teren, jak dotychczas nie odkryto potencjalnych skrytek.

Skarby w MRU – podsumowanie

Jak widać o skarbach w podziemiach MRU można wiele mówić i pisać. Niektórzy poszli dalej i rozkuwają ściany, zwłaszcza zamurowane cegłami odgałęzienia do planowanych korytarzy i PanzerWerków. Fakty są takie, że skarby znaleziono już w 1945 roku, ale czy wszystkie? Tego chyba już nigdy się nie dowiemy. A Bursztynowa komnata? Jeśli nie spłonęła w Królewcu, to być może rzeczywiście była załadowana do pociągu w Paradies (Gościkowo) i pojechała do Niemiec? Być może tam znaleźli ją sojusznicy? Być może nadal leży w podziemiach MRU albo w jednym z wielu miejsc typowanych przez poszukiwaczy?

A nasze zabytki kultury? Dzisiaj wiemy, że nie wszystkie skarby skradzione Polsce zostały nam zwrócone. Rabowali nie tylko Niemcy. Skarby kultury zrabowane przez Niemców, odnalezione pod koniec wojny lub po wojnie rabowali wszyscy nasi sojusznicy, na rozkaz zwierzchników lub na własną rękę. Rabowali również nasi rodzimi szabrownicy. Do dzisiaj niektóre zrabowane zabytki wypływają w antykwariatach i muzeach, a to oznacza, że poza oficjalnym obiegiem na pewno jest ich wielokrotnie więcej. Straty dla polskiej kultury, a także dla kultury innych narodów są nieodwracalne.